"Blisko, coraz bliżej"

Każdy "nienormalny" człowiek lubi skecze "Monty Pythona". Problemem tych skeczy jest ich geniusz i przewrotność. Czasy mamy, jakie mamy i nagle skecze z lat 70 XX wieku stają się faktami.

Około roku 2018, usłyszałem w jednym z wywiadów z kimś bardzo oburzonym, i z jakiegoś tam powodu protestującym /wypowiadała się kobieta/, że: "uwielbiam być oburzona. To takie elektryzujące uczucie".

Oglądając w dzieciństwie, film "Miś", nie śmiałem się. Myślałem że to jakiś film oparty na faktach. Ten cały "Miś", niczym się nie różnił od tego co widywało się codziennie w latach 80.

Oglądając "Sexmisję", widzę że zbliżamy się w określonym kierunku, bo ten film nagle zaczyna przypominać dramat obyczajowy.

No i nie wiem, czy te filmy to samospełniająca się przepowiednia, geniusz przewidywania przyszłości, czy też może myśl w nich zawarta odbiła się w krzywym zwierciadle braku odróżnienia dowcipu od faktów. Ktoś może uznał że takie żarty to dobra recepta na przyszłość?

Mniejsza o powody. Skutek jest taki jak widzimy: "Monty Python" jest faktem, a "Sexsmisja"  w dalekiej opcji.

Wniosek jest jeden.

Nie wszędzie. A jednak.


Życie zaczyna przypominać absurd.

Komentarze

Popularne posty