Wania









Kursk
1943

Wszyscy leżą martwi.
Cała okopana kompania.
Towarzysze.
Nie tylko towarzysze z książeczką.
Przede wszystkim Towarzysze broni.
Zasnęli gdzie klęczeli, leżeli czy jedli.
Zakryła ich jedna celna salwa artylerii.
Zamarli w połowie zdania, ćwierci myśli, ułamku smutku, rozpoczętej kłótni czy wybuchu śmiechu po żołnierskim dowcipie.
Kurz opadł na ziemię, w którą wpadły ich tchnienia.
Broń wciąż czeka, a oni zastygli z dłońmi na jej chłodzie.

Tylko mnie ominęła zaraza stali.
Dlaczego?
Pobiegłem zrobić im zdjęcie.
Miało być z oddali.
Tak by było widać ich wszystkich.
A ja najmłodszy służbą, więc dawaj z aparatem kawałek za okopy, żeby ładnie wyszło.
Miało być z daleka, tak codziennie.
Zwyczajnie.
Po prostu frontowo.

Stal błysnęła kurzem, akurat chwilę po naciśnięciu migawki.
Zdjęcie zrobione, a podmuch ich uchodzącego życia powalił mnie z nóg.

Zdążyłem tylko otworzyć usta z wrażenia, strachu i każdego innego uczucia które mnie zaskoczyło.

Dobiegłem do nich, ale tylko po to żeby zamknąć oczy.
To koniec.
Bez szans na ratunek. I dla nich i dla mnie.

Już słyszę czemu służyła ta salwa.

To było przygotowanie artyleryjskie do kontrataku.
Szum czołgów przeradza się w wycie silników.

Widzę moją rusznicę.
Amunicji jest więcej niż zdołam unieść.
Więcej też niż zdołam wystrzelić.

Kurz zamaskował tylko moją pozycję.
Nawet hełm który zostawiłem na czas zrobienia zdjęcia jest nim okryty.
Trzeba go założyć, by skryć blond czuprynę w jego cieniu.
Celuję spokojnie.
Wieże maszyn rosną przed moją lufą.
Powoli, delikatnie i z wyczuciem dociskam kolbę do ramienia.
Raz trafię na pewno, drugi być może.
Ale czy trzeci ?
Pora już strzelać.
Strzałem wydam wyrok na pierwszą maszynę, ale i za moment na siebie.
Ale to już nie ważne.
Za chwilę dołączę do zdjęcia i ja.

Niestety zrobi je ktoś inny.

Komentarze

Popularne posty