W konspiracji...







...trzeba było mieć naprawdę jaja i zacięcie do tej roboty, czy raczej służby. Nie było miejsca na błędy, a każdy wiedział na co się pisze. No cóż. Wojenny czas. Dobrym przykładem może być granat o lekko brzmiącej nazwie: "Filipinka", który eksplodował gdy granat trafił w cel /lub w jego pobliże/
     Powodował to zapalnik uderzeniowo-bezwładnościowy. Czyli po prostu eksplodował po uderzeniu o cokolwiek. Miało to swoje plusy. Przeciwnik, tak jak to się pokazuje na filmach, nie miał możliwości odrzucenia go właścicielowi. No, a minusy były takie: jeśli ci wypadł, lub nie miałeś dosyć sił na dorzucenie go do wroga, to oberwałeś własnym granatem. I nie było sentymentów, warunków bezpieczeństwa, zabawy w kotka i myszkę. Wóz albo przewóz. Plus albo minus. Zero albo jeden. Wojna i pokój.

Komentarze

Popularne posty