Na i tcha
Przyszła, a raczej to ja ją znalazłem. Ją, ale to ono. Bo to jest to. Przyszło i zamerdało ogonem. Złożyło się w kulkę i leży pod stołem. Wącha i czuje.
Patrzy się ze ścian, liże po plecach. Rozkłada moje skrzydła i liczy mi pióra. Łaskocze w nadgarstki i nie mija.
Nie jest złe, nie jest dobre, nie daje i nie zabiera. Ono po prostu jest i nie pójdzie. Bo gdzie ma iść? Właściwie to przy mnie jest jego dom. Jego namiot, tipi i zielone kiwi. Wszystko czego co potrzebuje to spokój i bagaż doświadczeń huraganowego życia, które udało ci się przemycić do świata egzoszkieletów z twarzami w fejsach i bukach.
Tak bardzo chciałbyś je pokazać każdemu. Ale po co. Połowa ukradnie i potem zgubi, a druga nie zrozumie i dla pewności pomacha na do widzenia, psując wcześniej wszystko.
Jeśli już spadnie ostatnia kropla oceanu jego świty, to możesz być nawet o szklance mleka cały dzień, a noc zostanie twoim magicznym jesiennym porankiem...
Mogą krzyczeć, stukać, pukać i mlaskać. A Tobie to wszystko jedno. Bo ono tu jest, lepsze niż siódemka w totka, bardziej smakowite niż drugie piwo na imprezie. Piękniejsze niż śmig na nartach.
Ono jest. - Tak jak radosna kuna na ciepłym asfalcie po deszczu, która chciała by się z Tobą pobawić.
Ale nic z Tego nie wyjdzie, bo ono nie jest do zabawy, nie jest do podziwiania, nie jest do niczego wszystkiego co znamy. Ono staje się Twoją atmosferą. Twoim polem siłowym. Tarczem, miczął i transfuzją nadprzestrzennej zajawki świeżego pyłu bluzgów i aksamitów. Ono przyszło. I już nie pójdzie.
Ono.
Natchnienie...
Natchnienie to inaczej inspiracja. Inspiracja jest kobietą, a kobieta bywa inspiracją. Muzy są kobietami. Ergo, kobieta to kwintesencja podmiotu, przedmiotu i ogólnie powodu pisania ( nawet dla innych kobiet ).
OdpowiedzUsuń