Zakotwiczeni na buncie
Sól tej ziemi. Czarnoziem pospolitego ruszenia. Filary, nie do ruszenia. Wykruszone, zmurszałe, ale nie tknięte w swym spiżowym rdzeniu. Wypchani z prądem, powrócili falą przyboju. Łan zboża ułożony na wietrze. Pal licho, co przyniesie nam noc. Ogień wypełza, z pomiędzy zimnych krzemieni.
Jeden procent waży o wszystkim. Jedna iskra rozbija skałę. Prochem może być wszystko. Zarówno w tartaku, jak i młynie obowiązuje zakaz palenia.
-Siodłać konie. Jedziemy!
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę bez agresji.