Cienie wypełzają wieczorem
Rzeczywistość, dogoniła książki Orwella, już jakiś czas temu...
Wczoraj dostałem w prezencie, skórzaną aktówkę, wypełnioną przesuszonym żużlem.
Torba upadła na czereśniowy stół, i zawartość wysypała się, a ja zapadłem w jęki ciszy.
Skręca mnie, przy każdym wdechu, gdy przypomnę sobie, ten feralny wieczór.
Bardziej czarno, już być nie mogło. Brakowało tylko iskry, żeby unoszący się pył, po prostu eksplodował.
Ale nic z tego. Wszystko co miało dać zaczyn detonacji, już dawno spaliło na panewce.
Mamy zimę. Torfowiska są zamarźnięte.
Tak, i ja. Cały w lodzie.
Chociaż krew gorąca, aż do serca bram.
I może być, w sumie, już tylko lepiej-bo zupełnie głupio, to chyba właśnie było.
Komentarze
Prześlij komentarz
Proszę bez agresji.